książki Google | |
Logo książek Google | |
Adres | books.google.fr |
---|---|
Opis | Usługa konsultacji w zakresie książki cyfrowej |
Reklama w telewizji | tak |
Reklama | Nie |
Typ witryny | Biblioteka Cyfrowa |
Język | Wielojęzyczny |
Rejestracja | Opcjonalny |
Właściciel | |
Stworzone przez | |
Uruchomić | Grudzień 2004 |
Stan obecny | W działaniu |
Książki Google lub Książki Google w języku angielskim (dawniej Google Print ) to usługa online świadczona przez Google . Uruchomiony wgrudzień 2004dysponuje znacznymi zasobami finansowymi i technicznymi, a jej zakres działalności stopniowo się poszerza. W 2017 roku jest to zarówno narzędzie do badań wewnątrztekstowych, przeglądania książek online lub na urządzeniu mobilnym, tworzenia kolekcji osobistych, jak i pobierania książek nieobjętych prawami autorskimi. To także księgarnia internetowa za pośrednictwem sklepu Google Play , narzędzie do wyszukiwania miejsca, w którym można wypożyczyć egzemplarz książki w bibliotece, a także dostawca dodatkowych informacji ( metadanych ) o pracach. Nazwa programu Google Books zwykle określa kilka odrębnych elementów: usługę wyszukiwania „Google Book Search”, „Program partnerski Google Book”, który umożliwia wydawcom umieszczanie ich dzieł w bazie danych Google lub nie, oraz „Projekt biblioteczny Google Books ”, Która łączy partnerstwa z bibliotekami. WListopad 2008, wirtualna biblioteka Książki miały ponad siedem milionów książek, w porównaniu z 15 milionami w 2010 roku, z których tylko część jest dostępna bezpośrednio z witryny (3 miliony w Stanach Zjednoczonych).
W 2009 roku jest to największy zbiór tekstów na świecie, którego burzliwa historia zapoczątkowała ważne bitwy prawne, które naznaczyły świat wydawniczy i ukształtowały krajobraz książek cyfrowych, we Francji i Stanach Zjednoczonych.
W 2019 roku Google Books zawiera ponad 25 milionów tomów.
Jak wskazuje jego oficjalna historia ( na początku były to Google Books ), projekt jest integralną częścią „DNA” Google, ponieważ jest niemal u źródła powstania firmy. W 1996 r. Dwaj współzałożyciele firmy ( Sergey Brin i Larry Page ) pracowali nad projektem badawczym wspieranym przez Stanford Digital Library Technologies Project , którego celem było zbudowanie biblioteki cyfrowej. Ich projekt opiera się na koncepcji „ crawlera ”, robota zdolnego do indeksowania treści książek i analizowania powiązań między nimi, określając trafność utworu i jego poziom użyteczności na podstawie cytatów z innych prac, które go dotyczą.
Ten, który opracowują (zwany BackRub) posłuży jako podstawa algorytmu PageRank , który obsługuje wyszukiwarkę .
W 2002 roku (zaledwie 4 lata po utworzeniu firmy) z inicjatywy niewielkiej grupy osób, w skład której wchodzą Larry Page i Marissa Mayer (jedna z pierwszych menedżerów produktu Google ), narodził się projekt „książki” . W dużej mierze opierają się na istniejących na świecie projektach digitalizacyjnych, odwiedzają m.in. projekt Biblioteki Pamięci Kongresu , Projekt Gutenberg , Projekt Milion Książek (w) oraz Bibliotekę Uniwersalną. Page obejmuje również University of Michigan , gdzie urodzili się JSTOR i Making of America (en) (MoA). Jego pierwszym celem, biorąc pod uwagę dokonany wówczas postęp, jest drastyczne skrócenie czasu potrzebnego na digitalizację: kiedy zadaje pytanie z prezes biblioteki Mary Sue Coleman, szacuje, że digitalizacja jej zajmie tysiąc lat. milionów tomów. Page postawiła sobie za cel 6 lat.
W 2003 roku zespoły Google opracowały zestaw technik skanowania książek bez pogorszenia ich jakości, w znacznie szybszym tempie niż wcześniej. Jednocześnie inżynierowie Google pracują nad sposobem uwzględnienia różnych rozmiarów, czcionek i niedoskonałości występujących w książkach w 430 różnych językach.
Pierwsze plotki o przełomie wyszukiwarki w dziedzinie książek donosi w szczególności New York Times wLuty 2004, który odnosi się do wysiłków Google, aby „znaleźć nowe źródła informacji do zindeksowania, wykraczające poza dokumenty już zapisane w formacie cyfrowym”. Wgrudzień 2003Eksperymenty w ten sposób już przeprowadzone z wydawcami częściach wskaźnikowych książek, opinii i innych informacji bibliograficznej udostępnienie ich za pomocą przeglądarki .
Tajny projekt wspomniany jest pod kryptonimem „Project Ocean”, którego nazwa długo będzie prowadzić do uwierzenia w rozszerzenie funkcjonalności oferowanych przez Google Earth (tak się ostatecznie stanie, ale pod kryptonimem „Google Ocean”) . To Wayne Rosing, wiceprezes ds. Inżynierii w Google, który poprowadziłby negocjacje na całym świecie, początkowo koncentrując się na dwunastu krajach. Ale to przede wszystkim biblioteka Uniwersytetu Stanforda , która posiada zbiór kilku milionów dzieł wolnych od praw autorskich, która jest wymieniana jako pierwsza instytucja partnerska projektu.
Plik 6 października 2004, Google ogłasza uruchomienie inicjatywy „Google Print” na Targach Książki we Frankfurcie . W chwili uruchomienia do programu dołączą wydawcy z USA i Wielkiej Brytanii: Blackwell , Cambridge University Press , University of Chicago Press , Houghton Mifflin , Hyperion , McGraw-Hill , Oxford University Press , Pearson , Penguin Books , Perseus, Princeton University Press , Springer , Taylor & Francis , Thomson Delmar, Warner Books . Inicjatywa wpisuje się w szerszy kontekst celu Google, jakim jest „porządkowanie informacji na świecie i sprawianie, by były one powszechnie dostępne i użyteczne”. "
Plik 14 grudnia 2004, Firma Google ogłosiła następnie nawiązanie współpracy w celu skanowania zawartości zbiorów z uniwersytetów Michigan , Harvard , Stanford , Oxford i New York Public Library . To bezprecedensowe partnerstwo nosi nazwę „Google Print Library” i stawia sobie za cel digitalizację piętnastu milionów książek w ciągu dziesięciu lat, w sumie 4,5 miliarda stron i szacunkowy koszt od 150 do 200 milionów dolarów. W momencie ogłoszenia wydawcy, z którymi skontaktował się Google, już zezwolili na indeksowanie 60 000 książek (wobec 120 000 w tym samym dniu w przypadku Amazon.com ); nie podano żadnych szczegółów dotyczących operacji digitalizacji. Ogłoszenie początkowo dotyczy wyłącznie utworów wolnych od praw autorskich (opublikowanych przed 1923 r. ) I wybranych przez same biblioteki.
Pod koniec 2004 roku uruchomiono również Google Scholar , który umożliwia prowadzenie badań naukowych nad artykułami naukowymi, pracami uniwersyteckimi, cytatami czy książkami naukowymi. Chociaż Google Books gromadzi znacznie większą liczbę czasopism, ich skany nie zawierają wystarczających metadanych, aby znaleźć artykuły na określone tematy. Twórcy Scholara opracowali zatem własny program do digitalizacji artykułów (w porozumieniu z redakcją).
W listopad 2005, Google zmienia nazwę swojej usługi i wybiera „ Google Book Search ”. Partnerstwa z bibliotekami są zgodne z projektem bibliotecznym Google Books (w) .
We wrześniu tego samego roku Google rozszerzył swój program na francuskich wydawców. W komunikacie prasowym firma stwierdziła, że „szanuje prawa autorskie i współpracuje z wydawcami, aby zapewnić ochronę ich dzieł”. Wydawcy sami wybrać części, które są widoczne dla użytkowników (która może wahać się pomiędzy 20 a 100%) i zarządzać ich treści, do śledzenia ich przychody z reklam i sprawdzić ich skuteczność za pośrednictwem swojego konta Google Print, bez dodatkowych kosztów. W przypadku książek wpisanych do indeksu za pośrednictwem programu Biblioteki, do których nadal obowiązują prawa autorskie, dostępne są tylko trzy krótkie fragmenty zawierające kilka cytatów. Google w końcu ogłosił: „Jesteśmy w trakcie digitalizacji książek FREE partnerów bibliotecznych oraz, od 1 st listopada wszystkich zbiorów tych bibliotek. "
W październiku usługa jest dostępna w kilku wersjach lokalnych dla Europy: dotyczy to Francji , Niemiec , Austrii , Belgii , Hiszpanii , Holandii i Włoch .
Rok 2005 to także rozpoczęcie postępowania prawnego przeciwko Książkom Google przez grupę amerykańskich wydawców i autorów (patrz: „Działania prawne”).
Ogłoszono kilka partnerstw z uniwersytetami:
Plik 15 marca 2006, Le Devoir informuje, że Google skontaktował się z wydawcami z Quebecu, w tym z Ville-Marie Group , w celu nawiązania współpracy.
Ogłoszono nową falę partnerstw uczelni:
W prawie wszystkich przypadkach operacja jest taka sama: skanowanie jest wykonywane przez Google bezpłatnie dla danej biblioteki, a następnie kopia jest przekazywana tej ostatniej. Wreszcie, dzieło jest udostępniane publicznie za opłatą lub za darmo zgodnie z obowiązującym prawem autorskim i włączane do wewnętrznego systemu badawczego biblioteki.
Jednocześnie do usługi, której interfejs został zmieniony (w szczególności strona główna, na której znajdują się porady czytelnicze) zostały dodane nowe funkcjonalności:
Wreszcie, w styczniu zespół odpowiedzialny za Books otworzył blog poświęcony public relations z bibliotekarzami, aby rozpowszechniać zawartość biuletynu (a następnie ponad 30 000 osób), filmy, artykuły i odpowiadać na pytania dotyczące usługi.
W luty 2007, podczas wydarzenia zorganizowanego przez American Association for the Advancement of Science , Larry Page wyjaśnia w wywiadzie, że rozwój projektu Google Books wpisuje się w szerszą perspektywę budowania sztucznej inteligencji przez Google i podkreśla trudności, z jakimi boryka się Group w swoim dużym przedsiębiorstwie digitalizacyjnym :
„Podam kolejny szybki przykład; Książki Google. Właściwie chcieliśmy zdigitalizować bibliotekę Stanforda i faktycznie istnieje tam projekt biblioteki cyfrowej i próbowaliśmy przekonać ludzi, a oni po prostu nie myśleli, że to naprawdę możliwe ani sensowne, i tak naprawdę spędziliśmy prawdopodobnie pięć lat próbując przekonać ludzi, możliwy i dobry pomysł. Kiedy już przekonamy może dwóch lub trzech szalonych ludzi, w zasadzie to się dzieje. Właśnie zarobiliśmy milion… zamierzamy zdigitalizować kolejny milion książek w Princeton i jest to teraz swego rodzaju rutyna, co jest świetną rzeczą, ale pokazuje, jak trudno jest skłonić ludzi do robienia rzeczy, o których myślą, że nie są. to możliwe. "
Gérard Collomb , burmistrz Lyonu ( PS ), daje zielone światło11 lipca 2008tak, że Google zainicjował digitalizację dzieł dziedzictwa Biblioteki Miejskiej Lyonu , która jest drugą we Francji ( 1,3 miliona tytułów). Jest to pierwsza umowa z biblioteką francuską i dwudziesta dziewiąta na świecie. W ciągu dziesięciu lat prowadzi on książek w domenie publicznej, lub pomiędzy 450 a 500000 książki drukowane między XVI TH i koniec XIX th wieku (który obejmuje rzadkie odbitki Lyon Mauritius Sceve lub z Nostradamusa , major traktaty naukowe, relacje z podróży itp.) Z tej okazji Google tworzy swoją pierwszą lokalną witrynę skanera we Francji, na przedmieściach Lyonu, na inwestycję, która może wynieść sześćdziesiąt milionów euro - i umożliwiłaby osiągnięcie stawki od 2000 zeskanowanych książek tygodniowo. Firma „zobowiązuje się przejąć, bez rekompensaty finansowej, digitalizację i publikację w Internecie zbioru co najmniej 450 000 książek drukowanych i co najwyżej 500 000 książek drukowanych w ciągu dziesięciu lat. Najwyżej […] Wyboru dzieł dokonuje Biblioteka […] Tylko spośród dzieł drukowanych i wolnych od praw autorskich ” . Wymiana polega zatem na wypożyczeniu książki w zamian za kopię utworzonych plików, z kluczem dla Google do wyłączności handlowej na pliki na 25 lat .
Rok 2009 charakteryzuje się fazą wejścia ebooka na rynek ogólnodostępny w Stanach Zjednoczonych oraz pierwszymi próbami integracji Google Books z ofertami komercyjnymi.
We Francji w styczniu opublikowano raport firmy Tessier na temat digitalizacji dziedzictwa pisemnego, który zaleca trzy kierunki działań: zmianę skali digitalizacji dzieł i sposobu działania Gallica , nawiązanie partnerstwa z Google Books, które „obejmowałoby wymianę zdigitalizowanych plików bez wyłączności na wymieniane pliki ”i wznowić europejskie projekty digitalizacji (a także inicjatywę Europeana ). Przemawia Frédéric Mitterrand (ówczesny minister kultury )13 styczniaw raporcie Le Monde ocenia, że Google był zbyt „zdobywcą”, chcąc uzyskać digitalizację części zbiorów Biblioteki Narodowej Francji : „Wielu otworzyło mu drzwi, podpisując umowy, które uważam za niedopuszczalne. Opierają się na nadmiernej poufności, niemożliwej wyłączności, lekceważących klauzulach, a nawet leonine w odniesieniu do praw autorskich ”. Uważa, że „firma Gallica poczyniła postęp i [że] należy ją ulepszyć. Ponieważ ma stać się odpowiednikiem Książek Google. Cokolwiek się stanie, czas opóźnienia minął. "
W lutym raport informacyjny pana Yanna Gaillarda stwierdza, że „przy obecnych środkach BnF digitalizacja wszystkich prac zajęłaby około 750 mln euro i 375 lat. Według Bruno Racine'a wszystkie fundusze BnF mogą zostać zdigitalizowane w ciągu 10 lat przez Google. "
W ramach przeglądu graficznego swoich usług Google dostarcza projektowi Książki z nowym interfejsem. Zwalnia to więcej białej przestrzeni ze szkodą dla wyświetlania książek: przy rozdzielczości 800x600 pikseli prawie dwie trzecie ekranu zajmują elementy nawigacyjne (a przycisk „pełny ekran” nie ukrywa ani paska nawigacji, ani pole wyszukiwania, ale ukrywa tytuł książki).
Plik 7 lutego, Google podpisuje umowę z Committee on Institutional Cooperation (CIC), konsorcjum amerykańskich uniwersytetów, które docelowo doda prawie 50 000 dodatkowych tytułów do katalogu Google Books. Tło będzie również dostępne za pośrednictwem HathiTrust .
W luty 2019Wystawa Scan Ops do Andrew Normana Wilsona (w) ujawnia pracę początkujących operatorów, którzy przeglądają strony maszyn, aby skanować książki w poszukiwaniu Google. Pracują tak szybko, że czasami skanowane są ich dłonie i palce. Te obrazy pokazują lukę między doświadczeniem Google Books a jego produkcją.
We wrześniu i Październik 2005, przeciwko Google zostały wniesione dwie sprawy sądowe. W tamtym czasie ograniczenia związane z amerykańskim dozwolonym użytkiem oznaczały, że tylko trzy strony każdej książki były dostępne do czytania. Po lewej stronie reprodukowanych stron wyświetlane są wszystkie odniesienia do dzieła, a także powiązane prawa autorskie (w szczególności prawa reprodukcji), spis treści i indeks, jeśli istnieje. Wiele oficjalnych dokumentów dotyczących tej sprawy jest dostępnych w The Public Index .
Skarga Cechu AutorówPierwsze działanie to skarga dotycząca „masowego” naruszenia praw autorskich ( masowe naruszenie praw autorskich ) oraz naruszenie godziwej rekompensaty dla autorów i wydawców. Jest to pozew zbiorowy ( pozew zbiorowy ) wniesiony do sądu federalnego na Manhattanie przez trzech autorów ( Daniel Hoffman (en) , Betty Miles (en) i Herbert Mitgang (en) ) oraz stowarzyszenie autorów ( Authors Guild (in) , które skupia ponad 8 000 autorów amerykańskich). Powodowie od początku wykazują chęć przekształcenia swojego pozwu w pozew zbiorowy. Firma broni się, odwołując się do dozwolonego użytku , i twierdzi, że jej wyniki wyszukiwania nigdy nie przedstawiają tylko części dokumentu, nigdy jego całości (za pomocą fragmentów , które można przetłumaczyć jako „fragment”). Początkowo próbowała znaleźć kompromis, ogłaszając zawieszenie digitalizacji (Sierpień 2005) oraz proponując autorom, którzy chcą się z nią skontaktować, usunięcie ich prac z programu przed wznowieniem w listopadzie. Adam M. Smith mówi: „Uważamy, że większość wydawców i autorów zdecyduje się uczestniczyć w programie, aby zaprezentować swoją pracę niezliczonym czytelnikom na całym świecie, ale wiemy, że nie wszyscy się z tym zgadzają. szanować opinie. "
Skarga Stowarzyszenia Wydawców AmerykańskichPomimo pierwszego pozwu Google wznawia skanowanie za listopad 2005, w tym dzieła chronione prawem autorskim. Drugie postępowanie to pozew cywilny w następstwie skargi złożonej przez AAP ( Association of American Publishers (en) ) z inicjatywy pięciu wydawców ( McGraw-Hill , Pearson Education , Penguin Group USA , Simon & Schuster i John Wiley & Sons ) przed tym samym sądem (APP przyłącza się zatem do pozwu zbiorowego ). Następuje kilka miesięcy bezowocnych negocjacji z Google. Patricia Schroeder, dyrektor generalna APP, rzeczywiście uważa argumenty Google za niedopuszczalne: oświadcza agencji Reuters , że opt-out zaproponowany przez Google w jej oczach oznacza „doprowadzenie prawa do pracy. Autor”. Firma jednak trzyma się swojego stanowiska i argumentu dozwolonego użytku , wyjaśniając, że broni tego samego celu, co prawa autorskie (zwiększenie popularności i sprzedaży książek, przyczyniając się do zysków właścicieli dzieł). W oświadczeniu APP zaznaczono, że Google odrzucił jej propozycję wykorzystania numeru ISBN „do identyfikacji dzieł chronionych prawem autorskim i uzyskania zgody autorów i wydawców na skanowanie ich dzieł”, preferując przejrzenie bibliotek uniwersyteckich, z którymi podpisała umowy. Deklaruje również swoje preferencje dla Open Content Alliance (en) (OCA), podobnego projektu wspieranego w szczególności przez Yahoo , HP i Adobe .
Google Book Settlement Etapy projektuJesienią 2006 r. Odbyły się pierwsze negocjacje w sprawie „zmienionego” rozporządzenia (dotyczącego tylko Stanów Zjednoczonych ). Plik28 października 2008, przedmiotowe rozporządzenie zostało sfinalizowane i przedstawione wymiarowi sprawiedliwości. Zasadniczo jest on zatwierdzony na17 listopada 2008sędzia Sprizzo, wówczas odpowiedzialny za sprawę. Wlistopad 2009, po wielu ustępstwach zainteresowanych stron, wyrok prowadzi do porozumienia o nazwie „Google Book Settlement”. Wyłania się kilka ważnych punktów:
Umowa stanowi, że po 5 maja 2009wszyscy posiadacze praw, którzy się nie zgłosili, są traktowani jako część Regulaminu i zgadzają się z nimi. Google ma budżet w wysokości 8 milionów dolarów na opublikowanie przeglądu rozporządzenia (w 36 językach i w ponad stu krajach).
Wykorzystanie „szarej strefy”Umowa zmienia zasady gry w przypadku utworów znajdujących się w „szarej strefie” między prawami autorskimi a dziełami wolnymi od praw autorskich: utwory nadal objęte prawem autorskim, ale niedostępne na rynku. W wersji z 2008 roku proponuje następujące zmiany, które ich dotyczą:
Teoretycznie (ale nie w praktyce, ponieważ odmówiono udzielenia zgody w tej formie), Google stałby się zatem de facto księgarzem książek mieszczących się w tej „szarej strefie”, których eksploatacja odbywałaby się w sposób zdematerializowany, scentralizowany pod względem deklaracje posiadaczy praw ( za pośrednictwem tej książki Right Rejestru (BRR)), i algorytmicznej (w odniesieniu do cen książek).
Wreszcie porozumienie ujawnia, że Google bez upoważnienia przystąpił do digitalizacji książek z całego świata i napisanych w wielu językach. Z siedmiu milionów książek poddanych digitalizacji bez pozwolenia jedna trzecia pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, jedna trzecia z krajów uprzemysłowionych, a jedna trzecia z innych krajów. WMaj 2009wobec zbyt dużej liczby wniosków wymagających czasu na zapoznanie się z Regulaminem termin wniesienia sprzeciwu lub odstąpienia od niego został przesunięty na wrzesień.
Krytyka została wydanaUmowa była również przedmiotem szerokiej debaty na całym świecie i była przedmiotem ostrej krytyki. Dla Open Book Alliance ( która zrzesza firmy Microsoft, Yahoo i Amazon), umowa nie reaguje na „podstawowych wad” zauważył w jej 1 st wersji. Niemieccy wydawcy podkreślają, że „wzmocniłoby to dominację języka angielskiego na świecie. „ UNEQ ( Związek Pisarzy i Pisarzy Quebecu ), który zrecenzował projektLuty 2009za pośrednictwem 16-stronicowego ogłoszenia w języku francuskim wysyła do swoich członków notę informacyjną w formacieMarzec 2009. Plik22 kwietnia 2009, Krajowe Stowarzyszenie Wydawców Książek w Kanadzie wydaje komunikat prasowy zalecający swoim członkom wycofanie się z Regulaminu.
Lawrence Lessig nazywa to „ścieżką do szaleństwa” ( ścieżką do szaleństwa ), która byłaby „kulturowo dusząca”, ponieważ prowadzi do pewnej „ekologii” dostępu do obiektów kultury bliskich traktowaniu zarezerwowanemu dla tego, co wypada w dokumencie. Nie jest więc budowana „biblioteka cyfrowa”, ale „ księgarnia cyfrowa ” („ księgarnia elektroniczna”), nawet coś bardziej przewrotnego niż zwykły sklep, który zapewniłby sobie swobody porównywalne z tymi, które są przyznawane bibliotekom dokumentalnym. Jego zdaniem wynika to z obsesyjnej kultury przyzwolenia i kontroli, charakterystycznej dla oligopoli , która powstaje w bezpośredniej sprzeczności z tradycyjnymi sposobami upowszechniania kultury. W tym nowym porządku dokumentacyjnym kontrolę można sprawować we wszystkich skalach, od samej książki do najmniejszego cytatu, po słowo lub literę, w tym jednostkę techniczną strony.
Po wyprodukowaniu dzieła proponuje uznanie uzasadnionego roszczenia do zawłaszczenia przez kulturę. Kiedy więc użycie muzyki w filmie lub ilustracji w książce zostało raz autoryzowane i po pewnym czasie (sugeruje 14 lat), posiadacz praw nie powinien już być w stanie „kontrolować całości” utworzonej przez jego praca. Jego krytyka dotyczy również istnienia rejestru prowadzonego przez firmy prywatne, który proponuje poddać takiej samej kontroli na mocy prawa, jak nazwy domen (zarządzanych przez rejestratorów , czyli rejestratorów ).
OdmowaW lipiec 2009, Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych otwiera dochodzenie w sprawie projektu umowy - w wersjipaździernik 2008. Plik10 września 2009, podczas przesłuchania przed komisją sądową Izby Reprezentantów , Google określa, że „będzie hostować książki cyfrowe (wyczerpane w księgarniach) w Internecie, a sprzedawcy detaliczni, tacy jak Amazon, Barnes & Noble lub księgarnia w Twojej okolicy, móc sprzedawać dostęp do dowolnego urządzenia podłączonego do Internetu ”. David Drummond, menadżer prawny, wyjaśnia, że grupa nie dąży do uzyskania monopolu na digitalizację książek ani na ich konsultacje przez internautów i deklaruje: „Zawsze projektowaliśmy, aby budować usługę otwartą”.
Plik 18 września 2009Departament Sprawiedliwości , za pośrednictwem rachunku zainteresowania , pyta sędzia federalny w Nowym Jorku Denny Chin (en) nie zatwierdzić umowę, z trzech powodów: naruszenia proceduralnego, naruszenie prawa antymonopolowego , naruszenia praw autorów. W swoim dokumencie ministerstwo wskazuje, że stawia pytania dotyczące praw autorskich i nadużywania pozycji dominującej, w szczególności w odniesieniu do szarej strefy („ de facto wyłączność w dystrybucji książek osieroconych, książek objętych prawami autorskimi, ale nie można zlokalizować właściciela praw ” ).
Na koniec rozprawa, która odbyła się w czwartek 18 lutego 2010w Nowym Jorku sędzia federalny Denny Chin odracza swoją decyzję, aby zachować „czysty umysł” do jej sporządzenia. Sędzia powtarza pomysł wyrażony przez powódkę, Sarah Canzeroni z (American) Children's Books Guild, że celem Google, zamiast stworzenia „dużej biblioteki cyfrowej”, jest w rzeczywistości otwarcie „dużego sklepu”, którego monopol . Rząd amerykański i pozostali powodowie nie kwestionują zasady digitalizacji utworów, ale większość powołuje się na rażące monopolistyczne ryzyko umowy podpisanej przez Google i naruszenie praw autorskich, które by się z nią wiązało. Na przykład prawnik Microsoftu wyjaśnia, że Google miałby prawie zagwarantowany dostęp do każdej pracy opublikowanej od 1923 roku i skorzystałby między innymi z wyłącznej znajomości gustów czytelniczych internautów , co jest istotną zaletą w oczach reklamodawców . Plik22 marca 2011 r, Sędzia Chin odrzuca umowę zawartą między Google a wydawcami, która przewidywała rozstrzygnięcie ich sporu sądowego w sprawie projektu Google Books, uznając ją za „ani uczciwą, ani odpowiednią, ani rozsądną”, ponieważ dałaby Google ”znaczną przewagę ( i niesprawiedliwe) wobec swoich konkurentów ”oraz dlatego, że przedstawia nadmierny zakres i brak reprezentacji niektórych stron (stowarzyszenia wskazują, że nie uważają się za dobrze reprezentowane w pozwie zbiorowym ). W szczególności powody decyzji sędziego są następujące:
Na tym etapie procesu powodom nie przysługuje odszkodowanie. Sprawa ma toczyć się dalej od rozprawy przedprocesowej25 kwietnia 2011. Strony mogą wówczas odwołać się, zaproponować nową wersję Regulaminu lub zrezygnować z tego projektu: proces zostanie wówczas wznowiony, a sędzia będzie musiał rozstrzygnąć kwestię stosowania dozwolonego użytku w projekcie Google Books. Google, Syndicate of Authors i Association of American Publishers wskazały, że nie chcą się poddawać i zasugerowały, że mogą wymyślić trzecią wersję swojej umowy. Diagram stworzony w 2010 roku przez Library Copyright Alliance przewidywał różne możliwe wyniki procesu.
Obroty dotyczące pozwów zbiorowychPlik 4 października 2012, Google i Association of American Publishers (AAP) ogłaszają, że osiągnęły „polubowne porozumienie, które umożliwi dostęp do książek i gazet objętych prawem autorskim i zdigitalizowanych przez Google na potrzeby projektu bibliotecznego [online]. „ Umowa ta nie wymagała zgody Justice, on zwykł zamykać postępowanie, które sprzeciwiało się amerykańskiej grupie wydawcom McGraw-Hill, Pearson Education, Penguin, John Wiley & Sons i Simon & Schuster poprzez umowę handlową.
Główne cechy umowy to:
Tom Allen (prezes i dyrektor generalny AAP) powiedział po ogłoszeniu, że „pokazuje, że usługi cyfrowe mogą zapewnić innowacyjne sposoby odkrywania treści przy jednoczesnym poszanowaniu posiadaczy praw” ; David Drummond (wiceprezes Google) powiedział, że jest zadowolony z zakończenia sporu i skupienia się na dodawaniu treści do sklepu Google Play. Należy zaznaczyć, że niektóre klauzule umowy pozostały poufne: w szczególności aspekty finansowe (w szczególności ewentualne wynagrodzenie wydawców przez Google) nie zostały ujawnione. Kwestia utworów osieroconych zdigitalizowanych przez Google, ale bez zidentyfikowanych posiadaczy praw, pozostaje nierozwiązana.
Gildia autorów kontra GoogleGildia autorów również złożyła pozew przeciwko Google osiem lat temu w związku z programem skanowania książek Google . Zgodnie z decyzją wydaną przez sędziego Denny'ego Chin w dniu14 listopada 2013, co odrzuca Gildię, utworzona w ten sposób zdigitalizowana baza danych szanuje dozwolony użytek i pozwala „czytelnikom, naukowcom, badaczom i wszystkim odkrywać książki”. Książki Google stały się ważnym narzędziem dla bibliotek. „ Według sędziego, przekierowanie sprzedaży, które byłoby ułatwione przez Google, nie zostało potwierdzone: ” Google Books zapewnia utworom tak samo, jak ich prezentację w sklepie. "
Prezydent Gildii Paul Aiken nie zgadza się z orzeczeniem „stwierdzającym, że to fundamentalne wyzwanie dla prawa autorskiego zasługuje na rozpatrzenie przez sąd wyższej instancji. "
W październik 2015, panel trzech sędziów definitywnie odrzuca cechę, potwierdzając legalność Google Books zgodnie z zasadą dozwolonego użytku . Decyzja ta została zatwierdzona wkwiecień 2016przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych .
Jest to pierwszy we Francji proces sądowy między wydawcą a Google i jako taki uważa się za znaczący rozwój w relacjach między wyszukiwarką a graczami branży książkowej w Europie.
W czerwiec 2006, grupa La Martinière / Le Seuil , wspierana przez National Publishing Union (SNE) i Society of Letters (SGDL), ogłasza zamiar pozwania Google . Zarzuca wyszukiwarce, że zdigitalizowała niektóre jego prace dla Google Book Search bez wcześniejszej zgody. Pierwsze szacunki wskazują na kilkaset tytułów różnych marek z grupy obecnych w bazie danych Google Books, ale później liczba ta jest ponownie oceniana na około 9 000. La Martinière uważa się za ofiarę podrabiania i oświadcza, że „ powielając w całości i udostępniając fragmenty utworów „bez upoważnienia właścicieli praw”, firma Google dopuściła się naruszenia praw autorskich ze szkodą dla wydań Le Seuil, Delachaux & Niestlé i Harry N. Abrams ”, jak a także na szkodę oddelegowanego eksperta krajowego i SGDL. .
Plik 24 września 2009, Słuchu proces wznawia przed 3 th Izby Cywilnej TGI z przeszacowania liczby naruszeń i zwiększył ilość szkód twierdził: za szkody „znaczne i nieodwracalne” cierpiał, La Martinière twierdzi 15 milionów euro, a także grzywna w wysokości 100 000 euro dziennie. Jej argumentacja opiera się na prawie właściwym dla tego typu sporów i na naturze naruszenia:
Wręcz przeciwnie, Google opiera się na prawie amerykańskim, którego dotyczy cyfryzacja w Stanach Zjednoczonych (co uczyniłoby sąd okręgowy niekompetentnym). W kwestii fragmentów wyświetlanych w wynikach wyszukiwania Google uważa, że mieszczą się one w ramach zwykłego korzystania z prawa do cytowania przewidzianego w prawie francuskim. Grupa deklaruje również, że zaawansowana liczba zdigitalizowanych prac jest „rażąco zawyżona”. Na koniec prawnik Google mówi: „To, co robi Google, jest całkowicie legalne. Nigdy nie zaprzeczyliśmy, że Éditions du Seuil jest właścicielem praw do utworów papierowych, ale nigdy nie udowodniło, że ma prawa do cyfrowych wersji tych utworów. "
Wyrok zapadł w piątek 18 grudnia : paryski tribunal de grande instance zakazał amerykańskiej grupie kontynuowania digitalizacji i dystrybucji utworów bez upoważnienia autorów i wydawców, wykonalnych po miesiącu z kwotą 10 000 euro dziennie zwłoki pod koniec tego okresu, a także orzeczeniem zapłacić 300 000 euro (tytułem odszkodowania) La Martinière i 1 euro SNE i SGDL. Jednak autorzy i wydawcy nie chcą zrywać więzi z amerykańskim gigantem: „Google musi zaprzestać digitalizacji za naszymi plecami i zrozumieć, że jesteśmy gotowi do dyskusji” , wyjaśnia Eyrolles, prezes National Union wydania „ (SNE). „Możemy bardzo dobrze zdigitalizować” , dodaje Absire, prezes Société des gens de lettres de France (SGDL), cytując projekt Gallica , pilotowany przez Bibliotekę Narodową Francji : „Gallica zapewnia, że autor akceptuje, że jego książki są zdigitalizowane. Z którego zobowiązuje się przestrzegać określonej liczby standardów jakościowych. „ Ze swojej strony Google ogłasza chęć odwołania się od decyzji i oświadcza, że wyrok„ nie przyspiesza praw autorskich, z drugiej strony stanowi dwa kroki wstecz w zakresie praw dostępu użytkowników Internetu do dziedzictwa literackiego francuskiego i światowego. umieścić Francję na zapleczu internetowego peletonu ”.
Gallimard, Flammarion, Albin JeunessePlik 31 marca 2010, dowiadujemy się o zamiarze wydań Gallimarda, aby pozwać Google Books za zeskanowanie dzieł z katalogu bez upoważnienia. Antoine Gallimard tak oświadczył podczas Targów Książki : „Na początku roku pewne kontakty z Google dały nam nadzieję na pomyślny rozwój tego pliku, ale ostatecznie nic się nie zmieniło”. Plik6 maja 2011, Flammarion , Gallimard i Éditions Albin Jeunesse składają pozew w sprawie naruszenia praw przeciwko Google i jego spółce zależnej Google France w związku z brutalną digitalizacją tytułów z ich katalogów: żądają od wyszukiwarki 9,797 mln euro odszkodowania za digitalizację bez upoważnienia 9,797 książek lub 1000 euro za książkę, przy czym kwota ta może ulec zmianie w trakcie skanowania. Google powiedział, że było „zaskoczone otrzymaniem tego nowego wezwania [...], mimo że już od jakiegoś czasu współpracujemy z francuskimi wydawcami, aby znaleźć sposoby na zwiększenie liczby odbiorców i źródeł dochodów dla wydawców, autorów i księgarzy”. Przedmiotowe prace (4302 dla Gallimarda, 2950 dla Flammariona i 2545 dla Albina Michela) pochodzą z listy przedstawionej przez sędziego Denny'ego Chin podczas amerykańskiego procesu zbiorowego (patrz wyżej).
Umowa z Hachette LivresPlik 28 lipca 2011podpisano ostateczne porozumienie między obiema grupami dotyczące digitalizacji dzieł, których nakłady się wyczerpały w języku francuskim. Hachette Livre, czołowy francuski wydawca i zajmujący drugie miejsce na świecie, dostarcza Google prawie 70% swoich zbiorów oraz wydawnictw wchodzących w skład grupy, czyli od 40 do 50 000 książek: literatura ogólna ( Grasset , Fayard , Calmann Lévy ), prace naukowe ( Armand Colin , Dunod ), prace dokumentalne ( Larousse ). W listopadzie Arnaud Nourry, CEO of Hachette Livre ( Lagardère Grupy ), wyjaśnił, że główne postanowienia umowy były przeznaczone do „być przedłużony do wszystkich francuskich wydawców, którzy chcą”. Przedmiotowe porozumienie ustanawia kilka zasad:
Kwestia indeksowania nie została poruszona: digitalizacja ogranicza się do indeksowania i promocji. Z drugiej strony Google będzie mieć kopię przeznaczoną wyłącznie „do własnego niekomercyjnego użytku”. Nie poruszono jedynie kwestii DRM (zamków cyfrowych): mimo to Numilog (dawna spółka zależna Hachette Livre ) korzysta z niego systematycznie, podczas gdy Google Books niezbyt dobrze go zna. W tym samym czasie amerykańska spółka zależna grupy Hachette podpisuje umowę z Google, aby być partnerem w uruchomieniu Google Editions, w szczególności w celu promowania sagi Zmierzch .
Antoine Gallimard (dyrektor generalny wydań o tej samej nazwie i prezes SNE) postrzega tę umowę jako pozytywny znak i dowód „bezprecedensowego upadku” ze strony Google.
Skala projektu wywołała reakcje - w szczególności ze strony Biblioteki Narodowej Francji , której wówczas (2004) przewodniczył Jean-Noël Jeanneney . W czasie BNF już rozpoczętego galijskiego , który następnie ma 80 000 książek online, 70000 zdjęć, i jest gotowa do zaoferowania reprodukcji głównych gazet francuskich z XIX -tego wieku. Ale jej prezydent podkreśla, że żyje tylko z „państwowych dotacji, siłą rzeczy ograniczonych, i naszych własnych środków, trudnych i mężnie zmobilizowanych”. Układ sił pod względem budżetu jest wtedy bardzo nierówny (rzędu od jednego do tysiąca). Dlatego wszczął alarm w artykule w Le Monde zatytułowanym „Kiedy Google przeciwstawia się Europie”.
„Oto ryzyko przytłaczającej dominacji Ameryki w definiowaniu idei, jaką następne pokolenia będą miały nad światem. Bez względu na szerokość spektrum ogłoszonego przez Google, wyczerpanie jest poza zasięgiem człowieka. Każde takie przedsięwzięcie wiąże się zatem z drastycznymi wyborami, pośród ogromu możliwości. Biblioteki, które podejmą się tego przedsięwzięcia, są z pewnością hojnie otwarte na cywilizację i dzieła innych krajów. Niemniej jednak: kryteria wyboru zostaną silnie naznaczone (nawet jeśli sami wnosimy, naturalnie bez dąsania się, do tych bogactw) spojrzeniem Anglosasów, z jego specyficznymi kolorami w porównaniu z różnorodnością cywilizacji.
[...] Z drugiej strony nie zapominajmy o innym aspekcie pytania, które dotyczy trwającej pracy: w oceanie internetu, w którym wszystko krąży, w porządku prawdy i fałszu, Procesy walidacji produktów badawczych przez autorytety naukowe i czasopisma mają obecnie zasadnicze znaczenie. Angielsko-saksońska produkcja naukowa, już dominująca w wielu dziedzinach, nieuchronnie zostanie przewartościowana, z przytłaczającą przewagą nad językiem angielskim nad innymi językami kulturowymi, zwłaszcza europejskimi.
[...] Dodajmy, że pod pozorem darmowego internauta zapłaci tak naprawdę Google, jako konsument, skoro firma żyje 99% rozgłosu, a krok, który zapowiada, ma jedynie na celu '' uzyskać dzięki temu zwrot z inwestycji. Reklamy na marginesach stron i uprzywilejowane linki będą prowadzić do zakupów, które uwydatnią nierównowagę.
[…] Niezbędna jest inna polityka. I można go wdrożyć tylko na skalę europejską. Europa zdeterminowana, by być nie tylko rynkiem, ale także centrum promiennej kultury i niezrównanych wpływów politycznych na całej planecie. Nadszedł więc czas na uroczysty apel. To przywódcy Unii, w jej trzech głównych organach, muszą zareagować bez zwłoki - ponieważ bardzo szybko, po zajęciu miejsca, przyzwyczajeniach, będzie za późno na przeprowadzkę. [...] To właśnie poprzez zwiększenie środków publicznych zagwarantujemy obywatelom i naukowcom [...] ochronę przed perwersyjnymi skutkami poszukiwania zysku ukrytego za pozorem bezinteresowności. "
Wbrew obojętności władz publicznych (w tej kwestii, jak iw innych - w szczególności przejęcie Sygmy przez spółkę zależną Microsoft - Corbis ) apeluje o zajęcie stanowiska ze strony decydentów politycznych zainteresowanych krajów, a także władze europejskie. Jego pozycja zostanie wzmocniona przez publikację 120-stronicowej książki zatytułowanej When Google defies Europe / Plaidoyer pour un sursaut ( Thousand and One Nights Editions ). W depeszy AFP podkreśla się, że apel ten ma pewien wpływ, nawet na poziomie międzynarodowym. W rzeczywistości kilka dni później głowy państw sześciu państw członkowskich Unii Europejskiej (Francji, Polski, Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Węgier) w liście do Komisji Europejskiej i Rady Europy zwróciły się o szybkie ustanowienie debata na temat przyszłej „europejskiej biblioteki cyfrowej”, podkreślająca, że „dziedzictwo bibliotek europejskich ma niezrównane bogactwo i różnorodność. […] Jeśli nie zostanie zdigitalizowane i udostępnione online, dziedzictwo to mogłoby jutro nie zająć pełnego miejsca w przyszłej geografii wiedzy ”.
Nikesh Arora (ówczesny wiceprezes Google Europe) deklaruje w imieniu firmy w rozmowie z Le Figaro : „Przyznaję, że byliśmy trochę zaskoczeni, a nawet zaszokowani francuską reakcją na nasz projekt, bo w każdym Nasza inicjatywa ma ambicje polityczne, które miałyby na celu ustanowienie pewnego rodzaju amerykańskiego imperializmu kulturowego. Google Print dąży do kompletności. To popularny program, który jest skierowany do wszystkich bez wyjątku i który szanuje neutralność Google ”. W Liberation firma wyjaśnia, że „rozpoczęła dyskusje z bibliotekami w różnych krajach europejskich, aby zaoferować im digitalizację ich treści” i wyjaśnia: „nigdy nie twierdziliśmy, że jesteśmy jedynymi uczestnikami takiego projektu. Dlatego chcemy nawiązywać partnerstwa, w szczególności z BNF ”.
W Sierpień 2005W Reims , Jacques Chirac (wówczas Prezydent Rzeczypospolitej ), w towarzystwie swego szefa rządu Dominique de Villepin i ministrów Nicolas Sarkozy , Thierry Breton i Gilles de Robien wspomina swoje pragnienie, aby określić „główne kierunki nowej polityki przemysłowej i sektora innowacji ”, w tym Agencji Innowacji Przemysłowych . Ten ostatni, dysponujący budżetem miliarda euro, odpowiada m.in. za wspieranie francusko-niemieckich projektów prywatnych, aw szczególności za „rozwój wyszukiwarki multimediów w Internecie”, której celem jest „pomoc w tworzeniu i produkcji audio, wideo, tekstu i obrazów, archiwizacji i ochronie dziedzictwa multimedialnego, tworzeniu bibliotek cyfrowych, usługach badań multimedialnych, usługach transkrypcji i tłumaczeń oraz ochronie i monitorowaniu treści ”. W związku z tym nie podano daty zakończenia tych projektów realizowanych przez France Telecom , Thomson i Deutsche Telekom . Ogłoszenie, choć spóźnione, nastąpiło po tymczasowej przerwie w projekcie digitalizacji Google. Ministerstwo Kultury i Komunikacji określiło wówczas, że to ostatnie „w żaden sposób nie modyfikuje projektu zmierzającego do stworzenia europejskiej biblioteki cyfrowej, której chciał Prezydent RP. Francja i Europa muszą współpracować bardziej niż kiedykolwiek, aby zachować różnorodność kulturową i zbudować Europę kultury poprzez konkretne projekty. "
Jednak kilka głosów sprzeciwu słychać ze strony małych wydawców, którzy chcą więcej konstruktywnej współpracy z Google. Możemy przytoczyć między innymi wydania L'Éclat , które szczegółowo opisują ich punkt widzenia:
„Projekt Google-Books to pierwszy zakrojony na szeroką skalę projekt (…), dzięki któremu Księga weszła w życie w życie . (...) Umożliwiamy dostęp do części treści, umożliwiamy poszukiwania tematyczne wewnątrz książki, odsyłamy do innych książek, do wydawcy, do księgarni itp., Ale nigdy nie zastępujemy książki, której forma pozostaje wszechobecny poprzez sam obraz przeglądanych stron. W przeciwieństwie do witryn nie można pobierać ani drukować. Paradoksalnie, Google-Books w ten sposób wskazuje granice nieskończonej ilości informacji (która jest wabikiem) surfowania od bloga do strony i oferuje powrót (co jest krokiem naprzód) do starego medium, wciąż dziś bez odpowiednika ”
Alexandre Laumonier, dyrektor wydań Kargo , ze swojej strony podkreśla, że rozwiązanie Google jest skuteczne w skali swojej struktury, ponieważ „mali wydawcy nie mają środków na rozpoczęcie kampanii reklamowych”, a „Google Recherche de Books umożliwia szerszej publiczności odkryj nasze publikacje ”.
W Luty 2009, w artykule zatytułowanym „Google & the Future of Books”, opublikowanym w The New York Review of Books, Robert Darnton (specjalista w dziedzinie europejskiego oświecenia i historii książek w ramach Ancien Régime) sformułował bardzo żywą krytykę ewolucji Projekt Google Books:
„Po przeczytaniu umowy między Google, autorami i wydawcami i wchłonięciu jej filozofii - co nie jest łatwym zadaniem, ponieważ dokument obejmuje 134 strony i 15 załączników - zaniemówiliśmy: oto podstawy tego, co może stać się największa biblioteka na świecie. Oczywiście biblioteka cyfrowa, ale taka, która pokonałaby najbardziej prestiżowe instytucje w Europie i Stanach Zjednoczonych. Ponadto Google urósłby do rangi największej komercyjnej księgarni na świecie - jego cyfrowe imperium zdegradowałoby Amazon do rangi sklepu sąsiedzkiego. [...] Google Book Search zainauguruje największą bibliotekę i największą księgarnię w historii. Jakkolwiek interpretujesz to porozumienie, jego postanowienia są ze sobą tak nierozerwalnie związane, że obowiązują jako całość. Dziś ani Google, ani autorzy, ani wydawcy, ani nowojorski sąd okręgowy nie są w stanie wprowadzić znaczących zmian. Jest to główny punkt zwrotny w rozwoju tego, co nazywamy społeczeństwem informacyjnym . Jeśli nie zrównoważymy skali, interesy prywatne mogą wkrótce na dobre przeważyć interes publiczny. Marzenie o Oświeceniu byłoby wtedy bardziej niedostępne niż kiedykolwiek. "
W ten sposób potępia potrójne ryzyko związane z tym, do czego dąży Google w ramach swojego projektu: uścisk pojedynczego aktora ( monopol ) na przepisywanie, dystrybucję i dostęp do utworów w domenie publicznej (i „szarej strefie”), pozbawienie zasobów bibliotecznych na dużą skalę. W rzeczywistości badanie D-Lib Magazine (on) ) zWrzesień 2005zwraca uwagę, że fizyczna dostępność utworów między bibliotekami w bardzo niewielkim stopniu pokrywa się: w ten sposób 61% tytułów, których to dotyczyło w tamtym czasie, było dostępnych na początku tylko w jednej z pięciu bibliotek partnerskich („Google 5”: Harvard , Michigan, Stanford, Oxford, NYPL), 20% o dwa, 10% o trzy. Ponadto prymat języka angielskiego jest oczywisty: jeśli 430 języków jest reprezentowanych w Książkach Google, prawie połowa tytułów jest napisana w języku angielskim. Wreszcie odsetek dzieł wolnych od praw autorskich (tylko 20%) podkreśla, że projekt digitalizacji katalogów dużych bibliotek już kiełkował plan o znacznie większym zakresie.
Analiza Roberta Darntona została w szczególności podjęta przez Jean-Claude Guédon , który wyjaśnia (również w The New York Review of Books ), że projekt Google powoduje zmniejszenie „potencjału obliczeniowego” zdigitalizowanych dzieł: z chęci wzrostu przed konkurencja i w obawie przed utratą kontroli nad treściami, które zdigitalizował, firma, jego zdaniem, znacznie ograniczyłaby zakres możliwych zastosowań tekstu (w szczególności dostarczając zeskanowane obrazy zamiast zwykłego tekstu lub nakładając bardzo restrykcyjne warunki udostępnianie treści).
„Monopolizując większość potencjału obliczeniowego takich książek, Google pozycjonuje się jako system operacyjny świata dokumentów cyfrowych. Teksty cyfrowe zdominowały już niektóre obszary wiedzy. Poddanie jednej firmie takiego uchwycenia zbiorowej pamięci świata, jego analizy, a nawet znaczenia jest co najmniej przerażające. [ Monopolizując taki udział potencjału obliczeniowego takich książek, Google pozycjonuje się jako system operacyjny w świecie dokumentów cyfrowych. Teksty cyfrowe już zdominowały dziedziny wiedzy. Danie jednej firmie takiej władzy nad zbiorową pamięcią świata i jej analizą jest, delikatnie mówiąc, przerażające ] ”
Przy tej okazji podkreśla znaczenie inicjatyw takich jak Open Content Alliance (OCA), których celem jest uwolnienie bibliotek i książek z rąk prywatnych grup interesu.
Kilka usług konkuruje z Książkami Google w różnej skali:
Na temat wydawnictw niezależnych , książek cyfrowych i Google możemy przeczytać: Jérôme Vidal, Wspólne czytanie i myślenie - O przyszłości niezależnych publikacji i reklamy myśli krytycznej (Paryż, Éditions Amsterdam , 2006, tekst opublikowany na licencji Creative Commons i z którego wyodrębniono powyższe punkty); Lucien Polastron, La Grande Digitization: Czy jest myśl po papierze? (Paryż, Denoël, 2006); Michel Valensi (wydanie L'Éclat), „Czy potrzebujesz dużej łyżki do podpisania umowy z Google?” ; autorstwa Alexandre Laumonier (wydania Kargo), „Mali wydawcy głosują na Google” ( wydanie z 6 czerwca 2006 r.) i „Google Books non-business” .
Program Kultura Francji Du grain à moudre (28 grudnia 2006) zgromadzili się na debacie na temat projektu Google Jean-Noël Jeanneney, Michel Valensi, Jérôme Vidal, Alban Cerisier.
Robert Darnton , historyk, profesor na Uniwersytecie Carla H. Pforzheimera i dyrektor Biblioteki Harvarda , opublikował pouczający artykuł na ten temat w The New York Review of Books on12 lutego 2009. Artykuł jest dostępny online , przetłumaczony na język francuski.