Wyrażenie „publikacja naukowa” łączy w sobie kilka rodzajów komunikacji naukowej i/lub rozpowszechniania cyfrowego, które badacze naukowi przekazują na temat swojej pracy swoim rówieśnikom i publiczności złożonej ze specjalistów. Publikacje te szczegółowo opisują przeprowadzone badania lub eksperymenty oraz wnioski wyciągnięte z nich przez autorów. Poddają się badaniu wartości wyników i rygoru metody naukowej zastosowanej w wykonywanych pracach. Procedura ta obejmuje komitet redakcyjny, który rozstrzyga decyzje o publikacji, po przejrzeniu przez niezależną komisję lekturową składającą się z kolegów, naukowców z danej dziedziny, którzy działają anonimowo w imieniu autorów pracy, aby zagwarantować niezależność ekspertyzy. Komisja Czytelnicza często prosi autorów pracy badawczej o modyfikacje lub uzupełnienia w celu doprecyzowania lub uzupełnienia jakości naukowego dowodu artykułu. System ten stanowi filar walidacji wyników badań naukowych.
Pojęcie literatury naukowej szerzej odnosi się do wszelkich publikacji naukowych. Publikacje naukowe umożliwiają rozpowszechnianie informacji naukowo-technicznych , wytworzonych i wykorzystywanych w szczególności przez badaczy. Część tej literatury jest następnie ponownie wykorzystywana przez czasopisma popularnonaukowe .
Publikacje naukowe możemy wyróżnić ze względu na ich pochodzenie (badania akademickie, prywatne itp.) lub ze względu na medium lub rodzaj publikacji:
Publikacje mieszczące się w jednej z powyższych ram są generalnie jedynymi brane pod uwagę do oceny badań naukowych i badaczy (a czasami ich laboratoriów) oraz badań bibliometrycznych i naukometrycznych .
Z kategorii „Publikacje naukowe” zazwyczaj wyklucza się:
Przypadek publikacji wstępnych : jest bardziej złożony, są to artykuły, które zazwyczaj mają być formalnie opublikowane, na przykład w czasopiśmie , ale ich autorzy decydują się na natychmiastowe udostępnienie społeczności naukowej , na przykład na stronie internetowej . W związku z tym nie są one liczone jako publikacje w kontekście bibliometrii, ale mają treść publikacji naukowej oraz rygor, jakiego można oczekiwać od artykułu, który nie został jeszcze zrewidowany zgodnie z uwagami „komitetu czytającego.
W liczbach bezwzględnych światowa produkcja artykułów naukowych rośnie od kilku pokoleń, od 466 419 publikacji w 1988 r. według National Science Foundation do 986 099 w 2008 r. według raportu o nauce-2010 Instytutu Statystyki UNESCO .
Jednak od lat sześćdziesiątych , wraz z tendencją do tworzenia dużych, czasem bardzo multidyscyplinarnych zespołów naukowych, wydaje się, że rośnie liczba naukowców, którzy publikują co najmniej raz, ale szybko przestają publikować w czasopiśmie naukowym. Zostało to wykazane w dziedzinie astronomii i ekologii czy nawet robotyki (dla naukowca robotyki w 2019 r. jego przeciętny „okres półtrwania” kariery naukowej (czyli czas potrzebny naukowcowi z danej kohorty do produkcji artykułów) spadła z 35 lat w latach 60. do zaledwie pięciu lat w latach 2010. W latach 2010 wzrosła liczba „autorów wspierających” (tj. (tj. liczba osób z tytułem doktora i innych naukowców lub badaczy z niewielkim doświadczeniem wnosząc swoją wiedzę i know-how, ale bez kierowania publikacjami).W kohortach z lat 2010-tych tylko około 40% badaczy ekologii i astronomii było głównym autorem artykułu, podczas gdy w połowie lat 60. było to około 80 %.
Jednak status autora pozostaje bardzo ważny: we wspomnianych dziedzinach naukowych młodzi badacze, którzy nie publikowali w ciągu pierwszych pięciu lat kariery, to ci, którzy statystycznie są najbardziej narażeni na opuszczenie środowiska uniwersyteckiego. Jednak pomimo istotnej korelacji między faktem bycia produktywnym młodym autorem a długością kariery naukowej, ani produktywność naukowa, ani wskaźnik wpływu, ani początkowy poziom współpracy nie są dobrymi predyktorami długowieczności w zawodzie naukowca.
Internet wydaje się być zakłócania dostępności pracy naukowej, jak i otwartej nauki / Open Data zbliża ;
Kwestia dostępu (płatnego lub nie) do surowych danych (często niezbędnych do pełnej weryfikacji) czy nawet do treści artykułów jest źródłem powracających debat, o skomplikowanych kwestiach ekonomicznych, ale także o ochronie danych medycznych i osobowych (np. w przypadku otwartych danych biomedycznych, które wymagają doskonałej anonimizacji W społeczeństwie informacyjnym i dla podejścia opartego na współpracy , a także w obliczu kryzysów finansowych , ekologicznych , klimatycznych i zdrowotnych , szybki dostęp do nowych danych (w tym dotyczących niepowodzeń eksperymentalnych) staje się kluczowy .
W maj 2016Po dwóch dniach spotkania w Brukseli w Konkurencyjności Rady ( Konkurencyjności Rady lub Compet ustanowiony przez Komisję Europejską, która skupia europejskich ministrów odpowiedzialnych za naukę, badania, innowacje, handlu i przemysłu), Carlos Moedas , Europejskiego Komisarza ds Badań , Innowacje i Nauka oraz liderzy europejscy jednogłośnie wezwali do „natychmiastowego” otwartego dostępu ( otwartych danych ) do wszystkich artykułów naukowych od 2020 r .
Temat ten jest przedmiotem powracających debat, a liczba artykułów naukowych i liczba artykułów „cytowanych” gwałtownie rośnie od dwóch stuleci, a jeszcze więcej od dwóch dekad, głównie za sprawą pojawienia się Internetu i jego wyszukiwarek. . Jest to problem, który może zaostrzyć rozwój big data i otwartych danych .
Pomimo ustanowienia naukometrii , bibliometrii i procesów zarządzania publikacjami naukowymi, autorzy ostrzegają przed istnieniem oszukańczych, stronniczych lub niskiej jakości badań, które zanieczyszczają proces badawczy i dyskredytują naukę. Niektórzy ostrzegają również, że nowa ideologia ewaluacji (opisana jako „dobrowolna niewola” przez Gori i in. w 2009 r.) i rosnąca „presja publikacyjna” mogą zachęcać do „szpiegostwa akademickiego” i w odpowiedzi zamykania laboratoriów ze szkodą dla szerokiego dzielenie się wiedzą.
W 1963 roku fizyk i historyk nauki Derek de Solla Price , badając wykładnicze trendy wzrostu, które pojawiały się od 250 lat w sektorze badań i nauki, dostrzegł groźbę „ naukowego zagłady ” („koniec świata” dla nauki) . Zauważył, że liczba naukowców i artykułów rośnie wykładniczo i doszedł do wniosku, że stanie się to nie do utrzymania. W tym tempie, w ciągu kilku pokoleń, powiedział: „świat będzie musiał mieć dwóch naukowców dla każdego mężczyzny, kobiety, dziecka i psa w populacji . ” Według Daniela Sarewitza Price był także „ elitistą ”, który uważał, że przy takim wzroście nie da się utrzymać jakości. Opierał się w szczególności na fakcie, że w przeszłości wybitność naukowa zawsze skupiała się na bardzo małym odsetku badaczy. Według niego liczba znakomitych naukowców powinna zatem rosnąć znacznie wolniej niż liczba po prostu dobrych badaczy, ale z coraz większą przewagą „siły roboczej zdolnej do pisania prac naukowych, ale niezdolnej do pisania prac naukowych”. artykuły” . Przewidywał, że aby przetrwać, nauka będzie musiała wkrótce przejść od wzrostu wykładniczego (gdzie wzrost ilościowy ma pierwszeństwo przed jakościowym) do „czegoś radykalnie innego” , aby nie paść ofiarą „ starości ” i utonąć. hałas własnej rosnącej wydajności. J. Maddox w 1988 r. zachęca jednak do wyraźnego rozróżnienia nacisków wywieranych przez instytucje naukowe, które są uzasadnione i korzystne, o ile nie są nadmierne, od czasami „ekstrawaganckich” nacisków wywieranych na badaczy, „co może być krzywdą”. do wrażliwych młodych kolegów i do koncepcji odpowiedzialnego ojcostwa” . Według Alana N. Millera i in. (1996) presja na badacza często pochodzi zarówno ze strony pracodawcy, ponieważ liczba publikacji staje się warunkiem reputacji zawodowej, stażu pracy, awansu i dostępu do cen naukowych, wynagrodzenia, mobilności, a nawet po prostu utrzymania zatrudnienia. Jest to źródłem stresu, który prowadzi nauczycieli-badaczy do rezygnacji z doskonałości pedagogicznej i obowiązku popularyzacji , czasu dydaktycznego, a nawet badań i/lub angażowania się w ścieżki, które mogą nie mieć znaczenia, ze szkodą dla kreatywności i innowacyjności naukowej.
Pół wieku później, zdaniem D. Sarewitza, kwestia jakości powraca w sposób nieprzewidziany przez Price'a: z różnych powodów przywódcy naukowi „głównego nurtu” coraz bardziej akceptują, że coraz większa część publikowanych badań nie jest niezawodny. Jednak sposób, w jaki organizowane są publikacje naukowe i ocena, wywołuje destrukcyjne sprzężenie zwrotne : produkcja nauki o niskiej jakości utrzymuje się lub nawet pogarsza, z powodu (uzasadnionego) obowiązku cytowania wcześniejszych prac oraz nacisku ze strony specjalistów i akademików. ewaluacja (od której zależą kariery naukowców, ale także finansowanie laboratoriów) zmuszająca ich do kompulsywnego publikowania (często tłumaczonego przez aforyzm publikować lub ginąć , co zachęca do oszustwa , „wykonywania błahych badań, ale przynoszących szybkie rezultaty”, niepotrzebnych powtarzanie wyników, krojone publikacje i „współtworzenie osób marginalnie zaangażowanych w badanie” . Larkin (1999) uważa ponadto, że proces ten „dławi młode talenty” . To również zachęca do publikowania w mniej wymagających czasopismach artykułów odrzuconych przez sędziów. mi.
Ma to negatywne skutki społeczne, na przykład na bezpieczeństwo żywności i zdrowie publiczne : podobnie jak w przypadku raka, wiele linii komórkowych wykorzystywanych do badań zostało niedawno skażonych (np. znana linia komórkowa „ raka piersi ” użyta w ponad 1000 opublikowanych badaniach była w rzeczywistości jest to linia komórkowa czerniaka . Jednak przeciętny artykuł z badań biomedycznych jest cytowany 10 do 20 razy w ciągu 5 lat, a obecnie uważa się, że jedna trzecia wszystkich linii komórkowych użytych w badaniu była w rzeczywistości zanieczyszczona. pracy każdego roku, na podstawie zanieczyszczonych liniach komórkowych raka. „ Przerzuty szerzą w literaturze raka” podsumowuje przenośni Sarewitz, który dodaje, że podobne zjawisko ma wpływ na inne dziedziny badań: złej jakości „wszechobecne” problemy zostały wykazane w badanych grupach ( na przykład: badania chorób neurologicznych na gryzoniach, badania biomarkerów raka i innych chorób, badania psychologii eksperymentalnej , z początkowymi błędami, które następnie „zanieczyściły” strukturę drzewiastą tysięcy artykułów naukowych cytujących poprzednie).
W odniesieniu do leków wskaźnik powodzenia badań fazy II spadł w latach 2010-tych z 28 do 18%, często z powodu braku jakości badań fazy 1 lub danych, na których te badania się opierały.
Zasada „publikuj albo zgiń” rozwinęła się również w szkołach biznesu, a ekonomiści zauważyli Byrne w 1990 i Swel (1995), z jego zdaniem zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi skutkami, ale wpływającymi na wybory metodologiczne autorów, być może ze szkodą dla innowacji, które mogłyby być dozwolone przez niekonwencjonalne badania, które według De Ronda i in. (2005) powinny być przedmiotem bardziej pogłębionych badań.
Wirtualny obowiązek publikowania w języku angielskim ma również wpływ na jakość niektórych treści lub ich zrozumienie przez nieanglojęzycznych recenzentów lub czytelników. W 2012 roku H Maisonneuve apelował o uwzględnienie „etyki publikacji” w procesie oceny, która w przeciwnym razie „szkodzi integralności nauki” .
Dobre wykorzystanie sieci i wyszukiwarek z pewnością potencjalnie ułatwia identyfikowanie odpowiednich badań, ale także ułatwia trollom i lobby promowanie artykułów (zarówno dobrej, jak i złej jakości). W tym kontekście „nie dziwi fakt, że liczba cytowań rośnie” – komentuje D. Sarewitz. Problem może się pogłębiać w niektórych obszarach o wysokich społeczno-politycznych lub ekonomicznych kwestiach polityki zdrowotnej (patentowanie żywych organizmów, start-upy wynikające z badań), takich jak żywienie , edukacja , epidemiologia i ekonomia , gdzie nauka jest ważna, często bardziej niepewna i społeczna lub wysokie stawki ekonomiczne, które wywołują „niekończące się debaty na temat zdrowotnych skutków spożywania soli , czyli jak ustrukturyzować pomoc zagraniczną lub mierzyć usługi ekosystemowe ” , typowe według D. Sarewitza są obszary, w których przeciwstawne poglądy mogą być obficie poparte recenzowanymi artykułami , zapewniając kontekst dla dalszych badań. Ponadto tajemnica przemysłowa, własność intelektualna lub ochrona prywatności sprawiają, że wiele dzieł jest niemożliwych do zweryfikowania i są źródłem stronniczości, jeśli nie wdrożono rygorystycznego procesu naukowego. W 2016 roku D. Sarewitz zaprasza badaczy do publikowania mniej, rzadziej i selektywnie, zapewniając przy tym nienaganną jakość naukową.
Od czasów Oświecenia naukowe autorstwa odkrycia lub artykułu naukowego odgrywa coraz większą rolę w organizacji wiedzy. W XX -tego wieku liczba lub znaczenie publikacji stopniowo stała się głównym kryterium pomiaru wartości laboratorium. Po kilku oszustwach naukowych kryteria autorstwa, odpowiedzialności i uznania „jakości autora”, głównego autora lub współautora zostały stopniowo sformalizowane, ale różniące się w zależności od kraju, dyscypliny i okresu. Pojęcie naukowego „autora” (lub współautora) nie jest prawnie zdefiniowane, ale konsensus jest taki, że tylko ci, którzy wnieśli istotny wkład w publikację, mogą się nim posługiwać;
znanym przykładem formalizacji są kryteria lub zalecenia grupy z Vancouver, uchwalone w 1988 r. przez międzynarodowy komitet redaktorów czasopism medycznych (ICMJE), dla których autor musi wspólnie:
Tu role prostego nadzoru, superwizji czy pozyskania wystarczających funduszy nie wystarczają do uzasadnienia autorstwa naukowego. Autor nie powinien być wymieniany jako taki, jeśli nie jest cytowany z powodów honorowych.
Jednak niektóre duże czasopisma pozwalają na prezentację drugorzędnych „współtwórców” i/lub opisują wkład każdego autora ( taksonomia CRediT została opublikowana w kwietniu 2014 r. w Nature).
Ze względu na znaczenie IT (bioinformatyka, modelowanie, przetwarzanie sygnałów itp.) i big data , wspólne badania, sztuczna inteligencja itp., należy doprecyzować pojęcia etyki i integralności autorów i współpracowników. W 2017 r. kolektyw redaktorów prestiżowych czasopism opublikował w PNAS artykuł Przejrzystość wkładu autorów i odpowiedzialności za promowanie integralności w publikacjach naukowych .
W zakresie etyki publikacji naukowych panuje tendencja, że autor musi być w stanie udowodnić, że wniósł istotny i/lub oryginalny wkład w zaprojektowanie lub realizację pracy badawczej, w której odegrał ważną rolę, np. w pozyskiwaniu, analizie lub interpretacji danych lub w tworzeniu lub adaptacji niezbędnego oprogramowania, oraz że znacząco uczestniczył w pisaniu i/lub poprawianiu pracy, oraz że zatwierdził wersję proponowaną do publikacji (wtedy każda wersja została następnie znacząco poprawiona lub zmodyfikowana , przyjmując odpowiedzialność za swój wkład, po zweryfikowaniu i udokumentowaniu dokładności i/lub integralności jakiejkolwiek części pracy, w tym tych stworzonych przez ich współautorów. Wymagania te mogą w przyszłości dotyczyć sztucznej inteligencji (które mogą wtedy stać się naukowe autorzy sami?).
Przestrzeganie tych zasad oznacza, że naukowiec spędza znaczną ilość czasu nad każdym artykułem, jednak przypadki publikacji w czasopismach bez prawdziwych komitetów czytających zostały potępione, a w 2018 r. John PA Ioannidis, Richard Klavans i Kevin W. Boyack w czasopiśmie Nature opisują kolejne pojawiające się zjawisko: wzrost liczby „hiperplennych badaczy” pod względem liczby publikacji redagowanych przez uznane czasopisma naukowe; od 2000 do 2016 roku na całym świecie ponad 9000 autorów publikowało średnio jeden artykuł co 5 dni, prawie zawsze w czasopismach uznanych za wartościowe (wynik ten uwzględnia tylko „pełne artykuły” – artykuły oryginalne, konferencyjne, komentarze dodatkowe i recenzje - nie artykuły redakcyjne, listy do redakcji itp.). W latach 2000-2016 jeden z bardzo płodnych autorów publikował średnio 677 pełnych artykułów rocznie; z bardzo zmiennym wpływem cytowań (od 380 do 200 439 razy, dla mediany 19 805 razy).
86% z nich (czyli 7888 autorów) publikowało w dziedzinie fizyki (gdzie duże międzynarodowe zespoły mają często ponad 1000 badaczy), co ułatwia postęp w informatyce, ale co sugeruje również, że „niektóre dziedziny lub zespoły badawcze zoperacjonalizowały własne definicje tego, co oznacza ojcostwo” (przynajmniej w dziedzinie fizyki). Wyłączając fizyków, większość „hiperplennych” ma chińskie lub koreańskie imiona; kilkanaście z nich ma siedzibę w Chinach, co może odzwierciedlać przewrotny efekt promocji poprzez bibliometrię i/lub chińską politykę premiowania publikacji w gotówce, a nawet sugerować możliwe przypadki korupcji i/lub braku rzetelności naukowej, na przykład z autorzy widmo (artykuły publikowane pod nazwiskiem naukowca, ale w rzeczywistości napisane przez Murzyna, innego autora lub lobby przemysłowe; Według Wislar i in. (2011) honorowe ojcostwo i/lub widmo nadal istniało w 21% opublikowanych artykułów przez główne czasopisma medyczne w 2008 roku, jak widzieliśmy w dokumentach Monsanto ).
Spośród 265 pozostałych autorów, liczba autorów hiper-płodnych zwiększyła się o 20 od 2001 do 2014 roku, zanim ustabilizowała się, wiedząc, że w tym okresie całkowita liczba autorów pomnożyła się „tylko” 2, 5 . Z tymi 265 naukowcami przeprowadzono wywiady e-mailowe: na pytanie „Jak udaje ci się być tak produktywnym?” 81 odpowiedziało, powołując się na ciężką pracę i wielką miłość do badań; mentoring młodych naukowców, prowadząc zespół badawczy lub kilka zespołów; szeroko zakrojona praca zespołowa (czasami w różnych obszarach badawczych); dostęp do dużych zasobów i przydatnych danych; szczyt wielkiego projektu; miłość do dzielenia się; nabyte doświadczenie ... i umiejętność trochę spania.
50% praca w dziedzinie nauk przyrodniczych : medycyna (101 autorów, w tym w kardiologii i epidemiologii ); zdrowie (11), mózg (17), biologia (6), choroby zakaźne (3). Nie licząc publikacji dokumentów konferencyjnych, prawie 2/3 tematów dotyczyło medycyny i nauk przyrodniczych (86/131). Spośród 265 autorów 154 osiągnęło lub przekroczyło średnią jednego artykułu na pięć dni przez dwa lata (69 robiło to przez cztery lata lub dłużej). Większość autorów, którzy odpowiedzieli na pytania ankietowe, przyznało, że nie spełnia wszystkich kryteriów Vancouver (lub w kilku przypadkach żadnego z nich).
Czasami autor publikuje w tym samym czasopiśmie (więc trzech autorów opublikowało ponad 600 artykułów każdy w Acta Crystallographica ).
„Darowizna” autora, która polega na dodaniu współautorów, którzy mają niewielki lub żaden wkład w artykuł, jest najczęstszym rodzajem oszustwa badawczego w Stanach Zjednoczonych.
Gdy artykuł jest publikowany przez kilku autorów, kolejność na liście autorów należy interpretować zgodnie ze zwyczajami dyscypliny, ale nie ma ścisłych reguł, a spory między autorami na ostatecznej liście są częste.
W naukach przyrodniczych kolejność sygnatariuszy wskazuje na znaczenie ich wkładu w publikację. Zazwyczaj autorzy wspólnie decydują o swoim miejscu. Stanowiska o najjaśniejszym znaczeniu to te pierwszego i ostatniego autora: pierwszy autor to ten, którego wkład operacyjny był najważniejszy, często młody naukowiec, ostatni autor to starszy badacz, który pilotował projekt. Zgodnie z zaleceniami INSERM autorzy, „którzy również wnieśli swój wkład” są wymienieni w porządku alfabetycznym.
CNRS tylko proponuje, aby trzymać się instrukcji gazety, a do rozważenia, jeśli dwa główne autorzy również przyczyniły się do pracy, aby zwrócić się do wydawcy podpisać publikację jako współ-pierwszy autorów . Jedyną jego wskazówką jest to, że „aby uniknąć jakiejkolwiek formy konfliktu, wskazane jest rozważenie odpowiednio przed publikacją i w sposób przejrzysty, kto spełnia warunki bycia autorem i jaka będzie kolejność sygnatariuszy” .